Uwaga!



Powyższa strona może zawierać treści erotyczne, wulgarne lub obraźliwe, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.

Czy jesteś osobą pełnoletnią i chcesz świadomie i dobrowolnie zapoznać się z treścią powyższej strony?




    Nie     - wybór tej opcji spowoduje opuszczenie strony.

Tak, ale chcę otrzymywać ostrzeżenia - wybór tej opcji spowoduje przejście do strony i kolejne ostrzeżenia w wypadku podobnych stron.

Tak, ale nie chcę otrzymywać ostrzeżeń - wybór tej opcji spowoduje zapamiętanie Twojej zgody dla innych stron i nie będziesz otrzymywać tego ostrzeżenia.

Archiwum 23 czerwca 2019


mój pamiętnik - cz.2
Autor: mikka22b
23 czerwca 2019, 10:54

Mój pamiętnik- czyli tak to się zaczęło(2)

20 lipca 2014

Kolejne kilka dni upłynęło na korespondencji mailowej na portalu, oczywiście nie odbyło się bez pytań typu – jakie miałam wrażenia, po spotkaniu, dlaczego uciekłam, i standardowe, czy chcę kolejnego spotkania…  Z dziwnym niepokojem ale i  z napięciem oczekiwałam każdej Jego odpowiedzi, i gdy już myślałam, że się rozmyślił, dostałam propozycję spotkania u Niego w Firmie.. Pierwszy odruch był na tak, potem pojawiły się wątpliwości, i po raz kolejny z potężnym uderzeniem pojawiło się poczucie panicznego strachu… Sama nie bardzo wiedziałam, co się właściwie ze mną dzieje, jeszcze żaden facet nie wywoływał we mnie tak skrajnych odczuć jak Tom… Z jednej strony chciałam odwołać spotkanie, a z drugiej miałam dziwne uczucie, że T oczekuje, iż pojawię się o wyznaczonej godzinie…

 

Z taką mieszanką uczuć pojawiłam się w wyznaczonym miejscu, zostałam poczęstowana kawą, przysłuchiwałam się rozmowie, jaką Tom prowadził ze swoją koleżanką… Miałam trochę czasu, na obserwację T, a im częściej  krzyżowały się nasze spojrzenia, tym większa nieśmiałość mnie dopadała… W końcu zostaliśmy sami… On pewny siebie, władczy, i ja mająca ochotę schowania się do pierwszej mysiej dziurki, gdybym takową znalazła…Dla rozluźnienia sytuacji dostałam 2 filiżankę kawy, zostałam przesadzona na Jego miejsce, zaczęła się zwykła rozmowa… Po chwili T podniósł się, wziął kartkę, długopis, położył to przede mną, a sam usiadł obok… Na moje pytające spojrzenie, odpowiedział, że podyktuje mi swój prywatny adres mailowy i że mam go zapisać na kartce… Z przerażeniem spojrzałam na Niego i na przedmioty- Ja mam pisać?? teraz??- przecież to się tak nie da… Nie jestem w stanie utrzymać filiżanki w rękach, a miałabym pisadło??- Resztkami „zdrowego umysłu” chwyciłam swoją komórkę, nieskładnie tłumacząc, że jak tam zapiszę, to nie zgubię… Spojrzałam na Toma, Jego ironiczny uśmiech spowodował, że spuściłam głowę i dziwnym trafem miałam ochotę się rozpłakać…T zaczął dyktować t_____zwierzątko… -jakie zwierzątko?- czuję, że zaczyna mnie dopadać panika… -a małpa-… z wyraźna ulgą oddycham, ale Tom coraz ciszej wypowiada słowa, muszę się skupić, żeby usłyszeć ostatnie słowa…  - Zapisałaś? – wyrywa mnie z dziwnego stanu Jego głos  – Tak zapisałam–  niepewnie odpowiadam

 

-Przeczytaj– mam wrażenie że głos Toma zmienił barwę, stał się inny, jakiś oschły?, niebezpieczny?, nie bardzo wiedziałam, jak to nazwać, ale efekt był taki, że odruchowo podświetliłam ekran… i nagle okazało się, że nie potrafię  przeczytać ani jednej literki…Spojrzałam niepewnie na T… Jego wzrok spowodował, że łzy zakręciły mi się w oczach, a On nic nie mówił, siedział  obok mnie i czekał…Jakoś udało mi się zebrać „do kupy” i jednym tchem przeczytałam podany adres.. Zaległa cisza, czułam na sobie przenikliwe spojrzenie niebieskich oczu, jednocześnie sama nie miałam odwagi spojrzeć na Niego, czułam się dziwnie, jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się, żeby facet doprowadzał mnie do  stanu całkowitej pustki w głowie…W końcu T się podniósł, podszedł do mnie i szepnął mi do ucha, że mnie sobie wychowa, po czym przestawił krzesło i znowu jak gdyby nigdy nic usiadł po przeciwnej stronie biurka…Chwilę potrwało, zanim dotarł do mnie sens wypowiedzianych słów- niepewnie spojrzałam na Toma

 

– Mnie się nie da prowadzić na smyczy- cicho, aczkolwiek pewnie wypowiedziałam zdanie–

 

– Zobaczymy– odpowiedział T dziwnym głosem, a słowu towarzyszyło spojrzenie które spowodowało, że po raz kolejny tego dnia  moja głowa „powędrowała” w dół…

 

Po dłuższej chwili Tom rozpoczął obojętną rozmowę, która w niewielkim stopniu pozwoliła mi na odzyskanie równowagi ale i tak skutecznie wybijał mnie z toku myślenia każąc odpowiadać  sobie pełnym zdaniem…  Opowiadał o swojej pracy, zamiłowaniach do tłumaczeń, miałam okazję zobaczyć  klip, do którego zrobił tłumaczenie, „czarowne chwile” trwały, do póki płynęły dźwięki muzyki…I po raz kolejny z zaplanowanej 1 godziny, zrobiły się 3 , na pożegnanie, obdarzył mnie serią pieszczot, tak niespodziewanych i czułych, że byłam gotowa zrobić wszystko, co tylko będzie chciał… W końcu rozstaliśmy się, i po raz kolejny prawie biegłam do domu, i po raz kolejny we własnych czterech ścianach poczułam się, ze uniknęłam jakiegoś niebezpieczeństwa i po raz kolejny lawina łez zalała moją twarz…

mój pamiętnik - cz.1
Autor: mikka22b
23 czerwca 2019, 10:48

Mój pamiętnik- czyli tak to się zaczęło…

20 lipca 2014

Jakieś 3 lata temu na zwykłym portalu randkowym poznałam mężczyznę- był 9 lat starszy ode mnie, średniego wzrostu, szczupły, do tego blondynek o niebieskich oczach… Choć niepozorny, dziwna „magia” płynęła z Jego spojrzenia… Wymieniliśmy kilka wiadomości, po czym postanowiliśmy się spotkać. Standardowo umówiliśmy się na Placu Wolności pod „lwem”. Niby nic nie zwykłego- zwykła randka, a jednak, gdzieś głęboko w podświadomości zaczęło kiełkować uczucie strachu, niepewności… Jak nigdy miałam problem ze skupieniem myśli, wyborem ciuchów i dodatków… ale w końcu udało mi się wyjąć z domu. Na miejsce spotkania przybyłam parę minut przed umówioną godziną, wolno obeszłam pomnik, oczywiście On już tam był… Jedno spojrzenie w Jego oczy spowodowało napad paniki, miałam wrażenie, że powinnam uciekać jak najdalej i jak najszybciej, że grozi mi jakieś niebezpieczeństwo…Do tej pory nie wiem, co spowodowało, że mimo wszystko zostałam, a wręcz stałam tam, zauroczona Jego spojrzeniem, niezdolna do zrobienia jakiegokolwiek ruchu, jedyne co czułam, to łomotanie serca i swój przyśpieszony oddech i drżenie rąk…… W końcu Tom-  bo tak brzmiał Jego nick podszedł do mnie, przedstawił się, i poszliśmy do knajpki… Siedzieliśmy tam 4 godziny, to były dziwne godziny spędzone w towarzystwie człowieka, z którym niby się fajnie rozmawiało, a jednak wcześniejsze uczucie strachu nie mijało, a wręcz z każdą minutą się powiększało, do tego dochodziły problemy ze skupieniem myśli i co się mnie nie przydarza- niemożliwość patrzenia w oczy rozmówcy…To wszystko tworzyło dziwną otoczkę, której nie rozumiałam, a jednocześnie chciałam, aby trwała jak najdłużej…

 

Jednak czas nieuchronnie płynął, w końcu T stwierdził, że jest dość dość późno  i czas na dzisiaj zakończyć spotkanie, zapytał, czy daleko mieszkam, po czym po prostu stwierdził, że odprowadzi mnie do bramy. Wyszliśmy z knajpki, szliśmy powoli „pietryną”, a mnie ogarniała coraz większa ochota, na wzięcie Go od rękę, i pójścia za Nim, tam gdzie będzie chciał.. Stanęliśmy u celu, jeszcze dobrą chwilę chwilę rozmawialiśmy  dowiedziałam, się, że mam czekać na Jego wiadomość nastąpiła chwila rozstania i stało się coś co nigdy mi się nie zdarzyło- „cmoknęłam” Toma w policzek i po prostu uciekłam… A w zasadzie nie uciekłam, ja po prostu popędziłam do domu, jeszcze nigdy nie pokonałam 3 pięter w tak szybkim tempie jak tamtego wieczora, dopiero we własnym mieszkaniu poczułam się bezpiecznie, miałam wrażenie, że uniknęłam jakiegoś wielkiego niebezpieczeństwa… Usiadłam w fotelu, lecz zamiast cieszyć się mile spędzonym czasem, z moich oczu poleciała lawina łez….